Otworzyłam oczy. Głównie dlatego, że usłyszałam krzyki na dole. Zeszłam z łóżka i na palcach podeszłam to poręczy przy schodach.
- Justyna, my musimy porozmawiać z Kają!- krzyczała moja mama. Co ona tu robi?
- Ania, ona jeszcze śpi. Bądź cicho bo ją obudzisz.- mówiła pani Hodgson.
- To jest moja córka, muszę z nią porozmawiać!
- Ona nie chce z tobą rozmawiać.- odpowiedziała mojej mamie. - Porozmawiam z nią. Postaram się ją namówić żeby przyszłą do domu.
- No dobrze.- powiedziała moja rodzicielka przyciszonym głosem i wyszła. W tym samym momencie matka Łukasza zamknęła za nią drzwi i nakryła mnie na podsłuchiwaniu.
- Ładnie to tak?- powiedziała śmiejąc się.
-Przepraszam.- rzekłam schodząc już na dół.
Zjadłyśmy razem kanapki które zrobiła pani Hodgon.
- Wiem, że słyszałaś naszą rozmowę.- powiedziała przerywając ciszę.- Pójdziesz do niej?
Milczałam.
- Rozumiem, że nie masz ochoty, po tym co się stało. Ale to w końcu twoja matka.
- Wiem.- powiedziałam cicho.- Ale nie mam ochoty patrzeć w jej oczy.
- Kaja, zrobisz jak zechcesz, ale może dowiesz się czegoś nowego?
- Dobrze. Pójdę. - powiedziałam i poszłam na górę. Chwyciłam spodenki i koszulkę. A poza tym oczywiście kosmetyczkę z rzeczami, bez których nie byłabym się w stanie ogarnąć.
9:09
Właśnie stałam na ganku w domu mojej mamy. Dlaczego stałam? Ponieważ bałam się nacisnąć dzwonek. Chwila, to mój dom! Weszłam i skierowałam się do kuchni, w której o dziwo siedziała moja mama.
- Kaja! Usiądź proszę.- powiedziała z wielką podkową patrząc się na mnie.
- Mamo, jak mogłaś?- spytałam siadając na przeciwko niej.
- Kochanie, po ucieczce taty został kredyt. Ja nie miałam wykształcenia. Oszczędności były przez chwilę. Musiałam was za coś karmić. Wtedy o tym pomyślałam. To zaczęło przynosić duże zyski. Musisz mnie zrozumieć...
- Nie muszę- przerwałam jej.- Poniekąd cię rozumiem. Myślałaś że nigdy się nie dowiemy? Gdzie jest wogule Piotr?
- On dziś spał u kolegi. Kaja proszę cię! Wróć do domu.
- Mamo, ja wygrałam konkurs. Musze wracać do Londynu.- powiedziałam i podniosłam swój tyłek. Na szczęście nic więcej już nie powiedziała i pozwoliła i swobodnie wrócić do domu Hudgsonów.
- Kaja? I jak?- spytała mnie na wejściu pani Justyna.
- Emm... Dobrze. - powiedziałam z uśmiechem.- Dziękuję że mnie pani przenocowała, ale muszę wracać do Londynu. Jeśli się pośpieszę, to zdążę na pociąg.
- Nie gadaj głupot. Zawiozę cie. Idź się pakować a ja przygotuję samochód.
Chwilę później ( dokładnie o 10:45) siedziałyśmy już w samochodzie i słuchałyśmy starych hitów. Właśnie śpiewałyśmy razem piosenkę Michaela Jacksona '' Thriller''.
11:03
Na lotnisku...
Z biletem i walizką w ręce żegnałam się z panią Hudgson. Z wszystkich dorosłych ( nie licząc mojej rodziny) lubiłam ją najbardziej. Wkrótce potem siedziałam już w samolocie i przez małe okienko obserwowałam jak samolot wznosi się w górę. Po jakiś 5 minutach, przymknęły mi się oczy.
Londyn...
Stałam przy punkcie odbioru bagażu. Tym razem, mój wjechał na taśmę jako pierwszy. Odwróciłam się i zobaczyłam jego...
______________________________________________
Na początku chcę przeprosić za nie dodawanie rozdziału ale ta pogoda, moje rolki i rozwalanie starego płoty u mojej przyjaciółki ( niezły ubaw). Coś czuję że raczej nie szybko dodam następny. Mam nadzieję że się podoba i dziękuję za 3 komentarze ^^.
Polecam bloga którego czytam od niespełna 15 minut i cholerenie się nim jaram. A i tak z ostatniej chwili dziękuję za 4 komentarz Nika :)
Dziękuję za polecenie mojego bloga! :*********
OdpowiedzUsuńA tak btw to rozdział fajny, trochę przykrótki, ale nie będę się czepiać, gdyż cierpię na brak weny i będziesz miała na mnie haka. :P
Ale na serio akcja ciekawie się rozwinęła :3
Mam nadzieję, że będzie jeszcze i jeszcze lepiej :3
:p dajesz dajesz Zosia :D
OdpowiedzUsuńŚwietny *-* Proszę :)
OdpowiedzUsuń